Work Text:
Tony był pijany, tak jak i Loki.
Leżeli na podłodze w penthousie człowieka z głowami na poduszkach, które ściągnęli z kanapy. Czubek głowy Tony’ego muskał głowę Lokiego, dotykali się też lekko ramionami, leżąc obok siebie i patrząc w sufit.
Stark pił jedną z najlepszych szkockich whisky, jakie można kupić, a książę pochłaniał jeden z najlepszych alfheimskich trunków, jakie ukradł podczas swojej ostatniej wizyty na planecie.
Człowiek nie był już pewny dlaczego zaczęli pić, ani kiedy osiągnęli poziom całkowitego upojenia, ale było mu ciepło, nic go nie martwiło, a włosy przyjaciela tak przyjemnie muskały jego głowę.
Unosząc rękę, Tony lekko poklepał ramię maga tyłem dłoni.
-Lokidokidokuś.
Loki chrząknął, dając tym znak, że usłyszał.
- Ce cię o coś spytać.
Poczuł, jak mag przesuwa głowę, by lepiej go widzieć. Głos kosmity wciąż był jasny i precyzyjny, ale nieco powolny, jakby jego mózg potrzebował kilku sekund by zdecydować, co powiedzieć; nawet zacząwszy, Loki wydawał się niepewny swojej odpowiedzi: - Tak?
Tony otworzył usta i przerwał. Zmarszczył brwi i powiedział: - Nie pamiętam.
Zaśmiał się, a po chwili dołączył do niego półbóg swoim cichym, słodkim śmiechem, który sprawił, że człowiek uśmiechnął się jeszcze szerzej. Do tego odwrócił się na bok, by patrzeć na maga. Po kilku sekundach książę zrobił to samo i leżeli prawie dotykając się nosami.
Tony tylko wyszczerzył się i uniósł dłoń, by lekko pacnąć przyjaciela palcem po nosie, na co Loki zmarszczył nos i zrobił zeza, próbując na siebie spojrzeć. Wyglądał uroczo, wyglądał prześmiesznie, więc inżynier tylko mocniej się zaśmiał.
Gdy w końcu się uspokoił, wciąż leżeli blisko siebie, a Tony patrzył na osobę, która dość niespodziewanie stała się jego przyjacielem. Jego ręka opadła na pierś Lokiego.
- Cieszę się, że przybyłeś na Ziemię, Lokidoki.
Mag uśmiechnął się delikatnie ze słowami: - Też mnie to cieszy.
Tony uśmiechnął się szerzej, patrząc w te jasne, zielone oczy, tak blisko jego własnych. Powiedział: - Ce cię o coś spytać.
- Tak? – powtórzył Loki, a oczy już mu się śmiały.
Obejmując ramieniem talię maga, Tony tylko przysunął się bliżej i zanurzył twarz w koszuli drugiego mężczyzny, wdychając zapach alfheimskiego alkoholu, zimowego powietrza i Lokiego.
Swoje pytanie zadał za to cichym, delikatnym głosem, nagle zmartwiony, bo wzbudziły się w nim nowe obawy, wyszeptał więc z bijącym sercem: - Zostaniesz na Ziemi, co, Lokidoki?
Po chwili Tony poczuł, jak mag delikatnie obejmuje go w pasie i przyciąga jeszcze bliżej.
- Tak – obiecał mu z mocą Loki, głosem upartym i zdecydowanym, bez cienia wahania pomimo spożytego alkoholu. – Tak długo, jak ty tu będziesz.
Ponownie się uśmiechając, Tony, od razu uspokojony, lekko otarł się twarzą o pierś przyjaciela i westchnął cicho z zadowoleniem: - Dobrze.
Przez chwilę panowała cisza, a potem mag, głaszcząc człowieka po plecach, powiedział, jakby coś wyznawał, bo każde słowo było wypowiedziane wolno i wyraźnie: - Chcę, byś był mój.
Tony, mrugając, otworzył oczy, które same mu się zamknęły i odsunął się nieco, by spojrzeć na zdenerwowaną minę Lokiego i jego szeroko otwarte oczy. Człowiek mógł jedynie się uśmiechnąć, bo czuł szczęście, ulgę i nagłe podekscytowanie.
- Też chcę, byś był mój – oznajmił, kończąc te słowa cichym chichotem.
Wtedy Loki też się roześmiał i przeturlał na plecy, pociągając za sobą człowieka, tak, że Tony leżał na nim, patrząc prosto na niego. Włosy maga rozsypały się na poduszce, a uśmiech zajmował mu niemal całą twarz. Inżynier wtulił twarz w jego szyję i przytulił go mocno, czując jak oplatają go długie, ciepłe ramiona.
Wzdychając z zadowolenia, Tony wtulił się jeszcze bardziej. Trzymał w ramionach mężczyznę, który nie tylko był jego, ale też chciał, by inżynier był jego.
Przepełniony ogromem szczęścia i podekscytowania człowiek mógł powiedzieć tylko jedno, żeby wyrazić swe radość i całkowite zadowolenie, jednocześnie całując z czułością brzeg koszuli Lokiego.
-Hura!