Chapter Text
Słońce powoli zaczynało się chylić już ku zachodowi, zmieniając swoją barwę z pomarańczy na czerwień. Nim zupełnie postanowiło zniknąć za horyzontem, będąc przykryte czarnymi sylwetkami budynków i drzew.
Zaś kolor nieba z błękitu przechodziło w granat, mieszając się z blaskiem zasypiającego słońca. A dzień się kończył, tak samo jak i obecna pora roku. Lato powoli zamieniało się w jesień, ale Tsunehito nadal tkwił w jednym i tym samym miejscu.
Nie zważając na spojrzenia obcych mu, jak wiadomo osób, a którzy jak wiadomo, oceniali go od góry do dołu. Zarazem wcale nie mając zamiaru ukrycia tego faktu, że tak właśnie robili. A teraz siedział tak jak zawsze jak ten ostatni kołek w tej samej obskurnej kafejce.
Kafejce, w której podawano ohydną ciecz, którą według nich oni nazywali „kawą". A, która jakby nie patrzeć z której strony, na nią wcale jak wiadomo, nie wyglądała. Jednak nic innego, co byłoby „jadalne" i nie posiadałoby procentów w formie płynnej, w tym miejscu dostępne nie było.
Gdyby tylko miał możliwość wyboru, zapewne jego noga nigdy by w tym miejscu nie powstała. A tym bardziej na tej zużytej podłodze, która swoją świetność miała wieki temu. A, która była oklejona, Bóg jeden raczy wiedzieć czym, czego jak wiadomo Tsunehito nie chciał wiedzieć.
Nie wspominał, o tych samych, wytartych starych krzesłach i stolikach, których kolor, już dawno wyblakł. Do tego dochodziły pociemniałe ściany, podarte, wymięte kawałki brudnego materiału, które niegdyś można było nazwać firankami.
A z sufitu zwisały stare, ledwo trzymające się lampy, które przez brud w nich, prawie wcale nie przepuszczały światła z żarówek. Nic więc dziwnego, że nie był w stanie pojąć, czemu oni nadal chcieli tutaj pracować.
A tym bardziej że ludzie tutaj zaglądali, co już było ponad jego szare komórki, ale nic na to poradzić nie mógł. A to dlatego, że to było jedyne miejsce w tym całym zapchlonym według niego mieście. Stąd przez chwilę spoglądał na szare szyby, przez które prawie nic nie było widać.
Zarazem próbując pozbierać swoje chaotyczne myśli, które za żadne skarby nie chciały, aby je pozbierał w jedną całość. Co jak wiadomo nie było Tsunehito na rękę, ale zdawał sobie sprawę, że innego wyboru nie miał.
Nie ważne ile by myślał, to i tak nic tak, naprawdę nie przychodziło mu do głowy. Dlatego też westchnął ciężko i spojrzał na to, co aktualnie miał przed sobą samym. A co wcale nie napawało go optymizmem, bo zbytnio nie chciał tego pić.
━━ Jakim cudem to miejsce jeszcze istnieje. Na moim miejscu, albo bym go wyremontował, albo po prostu zamknął i sprzedał komuś innemu... ━━ stwierdził Tsunehito do siebie, sącząc wolno zawartość z podniszczonej filiżanki.
Filiżanki, która kiedyś mogła należeć do drogiej zastawy, bo to samo tyczyło się „niby" talerzyka, na którym jeszcze chwilę temu stała. A teraz znajdowała się aktualnie w jego własnych rękach i się jej ze wszystkich stron prawie przyglądał.
Z każdą chwilą, czuł się coraz gorzej, od tego zatęchłego zapachu unoszącego się w tym zastygniętym, dawno niewietrzonym pomieszczeniu. Do tego jeszcze dochodził dym z papierosów, które wypalane były tutaj nałogowo, nie zważając na zdrowie innych ludzi.
Coraz bardziej Tsunehito miał ochotę opuścić ten podejrzany lokal o zastanawiającej reputacji. Jednak jak na złość, nie był w stanie tego właśnie zrobić, co bardzo go pod tym względem irytowało. A zegar wiszący na ścianie, od dawna wskazywał tę samą godzinę, o której zakończył swój żywot i nikt więcej się nim nie zajął.
Nikomu z obsługi nie przyszło jak do tej pory do głowy, aby wymienić mu baterie. Na co wcale się nie dziwił, bo sama obsługa była bardzo dziwna i zarazem podejrzana.
━━ Ile jeszcze mam do kurwy nędzy czekać‽ ━━ zaklął pod nosem Tsunehito.
Chapter Text
Zarazem sięgając do torby, aby wyciągnąć z niej komórkę by, spojrzeć, która aktualnie była godzina. Z której mógł się dowiedzieć, że dochodziła właśnie dwudziesta-pierwsza. A on nadal nie dostał żadnej wiadomości od swojej dziewczyny, co zaczynało być już mocno podejrzane.
Nic więc dziwnego, że żołądek znowu zaczął mu się ściskać w jedną wielką kulę, jak zaczął sobie przypominać o ostatnich wiadomościach. A w których podawano, że pojawiła się kolejna ofiara „Wampira Psychopaty”, którego jak dotąd nie pojmano.
A określenie tego zabójcy wyszło z tego, bo każdą z ofiar nosiła na szyi rany kłute, jakby były one zadane grubą igłą. Policja nadal nie miała bladego pojęcia, jak sprawca osuszał z krwi swoje ofiary, bo nic im jak dotąd nie pasowało.
A to dlatego, że nie wierzyli, że naprawdę sprawca był wampirem, bo jak dla nich te istoty to była bujda na resorach. Jednak Tsunehito sądził, że w każdej bajce tkwiło jakieś ziarno prawdy, ale to była tylko jego pod tym względem opinia. A co za tym idzie, nie znaczyło to, że inni mieli zupełnie inna pod tym względem.
━━ Też nie mam o czym myśleć, tylko o takich idiotyzmach! ━━ mruknął pod nosem do siebie Tsunehito.
Aby po chwili odblokować telefon i poszukać w kontaktach numeru telefonu swojej dziewczyny. A to dlatego, że w końcu postanowił jednak do niej zadzwonić, bo jak wiadomo, mogło się coś stać i po prostu zapomniała zadzwonić.
Tak czasem się działo, więc mogło stać się i tym razem, chociaż nie musiało. Nie miał zamiaru myśleć o tym, że po prostu go ot, tak olała. Miał cichą nadzieję, że tak właśnie nie było co jak wiadomo było bardzo możliwe.
Próbował się do niej dodzwonić, ale jak do tej chwili było bez skutku. Stąd zablokował telefon i schował go z powrotem do torby, aby po chwili wstać z tego skrzypiącego krzesła. Będąc zarazem przesiąkniętym zapachem papierosów z alkoholem i stęchlizną i zapłacił za swoją parszywą kawę.
Aby opuścić to miejsce, wychodząc na rześkie już nocne powietrze październikowe, które na chwilę go zatkało. W końcu mógł porządnie nabrać powietrza w płuca i odetchnąć pełną piersią, czego wcześniej, jak wiadomo, dokonać nie mógł.
Spojrzał się ponownie na witrynę i drzwi tego miejsca, które wcale ━━, prawdę mówiąc, ━━ do środka nie zapraszały. A mijający go ludzie, kompletnie nie zwracali na ten lokal zupełnie uwagi, tak jakby wcale on w ich mniemaniu nie istniał.
Westchnął tylko cicho, otulając się szczelniej kurtką, którą miał tego dnia na sobie. Zarazem klął soczyście pod nosem, że nie założył grubszej kurtki, ale zdawał sobie sprawę z tego, że było już dawno po herbacie i nic na to poradzić już nie mógł.
━━ Po co ja tu jeszcze jak ten ostatni kołek sterczę? ━━ spytał po chwili sam siebie Tsunehito.
Zarazem przyglądał się na te różnokolorowe, spadające liście z pobliskich mu drzew. Może i był to dość ciekawy widok, ale z drugiej strony oglądanie go samotnie nie było tym, o czym marzył obecnie. A to dlatego, że widział rozbawione, szczęśliwe pary, które nic sobie nie robiły, że inni się na nie patrzyli.
W głębi ducha zazdrościł tym chłopakom, do których teraz mogły się przytulać ich dziewczyny. Kiedy on nie mógł tego jak wiadomo, jak na złość doświadczyć, bo jego dziewczyny z nim nie było. W końcu nie był w stanie więcej na to patrzeć, więc ruszył przed siebie, pragnąc jedynie kubka porządnej czekolady i łóżka, aby się wygrzać.
Nie mógł jej wybaczyć, że tak go potraktowała a tym bardziej że nie miała zamiaru odebrać telefonu od niego. Część jego jednak podświadomie martwiła się o nią, a nuż jednak coś jej się stało i dlatego nie była w stanie odebrać.
Chapter Text
Tylko to na tę chwilę przychodziło mu do głowy, e nie to, co za chwilę miało się wydarzyć. Chłód w końcu zaczął mu porządnie dokuczać, więc nie myśląc już więcej, ruszył w kierunku przystanku autobusowego. Bo samo stanie w tym miejscu, nic Tsunehito już tak naprawdę nie dawało, co mocno go dobijało.
Nie wiedzieć czemu, ale powoli zaczynał mieć co do tego wszystkiego mieszane uczucia. Stąd coś w głębi jego duszy, podpowiadało mu, że go po prostu wystawiła i wcale nie miała zamiaru się z nim dzisiaj spotkać. Co było mocno prawdopodobne, ale nie chciał brać tego pod uwagę.
━━ W takim razie, jutro do niej spróbuję ponownie zadzwonić. A jeśli nie, to po prostu udam się do jej domu... ━━ skwitował po chwili ze zrezygnowaniem Tsunehito.
Zarazem zastanawiając się, jaką będzie miała ona wymówkę, że tak go wystawiła do wiatru o takiej porze roku jak ta. Targał nim nie tylko upiorny wiatr, ale też targały nim również sprzeczne emocje siedzące w środku, które nie dawały mu spokoju.
Chciał się ich pozbyć, ale nie był w stanie tego dokonać z każdym krokiem wykonanym przez niego. A jego drogę przecinały jak na złość zakochane pary, tulące się jakby nigdy nic do siebie. Miał w tym momencie ochotę pójść i skoczyć z pobliskiego mostu, aby więcej tego nie widzieć.
Jednak i ta opcja nic by mu nie dała, dlatego jedynie pozostało mu nie zwracać na nie uwagi i po prostu przeć przed siebie. Chociaż nie było to takie proste, jak mu się na samym początku wydawało i to w tym wszystkim było najgorsze. Stąd też jedynie pokręcił głową i skupił się na tym, co było przed nim do wykonania, bo to teraz było najważniejsze.
━━ Za jakie grzechy, muszę to oglądać? ━━ spytał po chwili Tsunehito, wzdychając mocno, zarazem spuszczając głowę w dół, przystając na chwilę.
Nawet nie chciał znać na to pytanie odpowiedzi, bo za bardzo było ono według niego retoryczne. W końcu jednak ruszył dalej przed siebie, skręcając w kolejną uliczkę, by zwrócić uwagę na to, że latarnie od jakiegoś czasu już się paliły.
Jedynie już marząc o niczym innym, jak o ciepłym łóżku i najdroższej poduszce i kołderce. Do czasu, gdy z rozmyślań po chwili wyciągnął go znajomy głos, którego wcale w takim miejscu jak ten się nie spodziewał. Nic więc dziwnego, że podszedł bliżej, lecz ukrył się z niewiadomego kompletnie mu powodu.
Tak jakby coś podświadomie podpowiadało mu, że lepiej będzie mu jak się schowa niż gdyby tego nie zrobił. Bo tylko tak mógł na spokojnie podsłuchać ich rozmowę, a która z każdą chwilą coraz bardziej go przerażała. Gdyby nie to, że został tyle czasu, to pewnie by tej rozmowy nie usłyszał.
━━ Kochanie, jednak nie powinnaś go tak wystawiać dla mnie do wiatru! Mogłaś chociaż skłamać, że coś Ci nagle wypadło. A tym bardziej nie powinnaś zlewać telefonów od niego! ━━ oznajmił po chwili chłopak, który aktualnie obejmował dziewczynę Tsunehito.
━━ Zdaję sobie o tym doskonale sprawę, ale i tak już nie było sensu. Więc i tak jutro do niego zadzwonię z przeprosinami, kotku! ━━ odparła jakby nigdy nic, spoglądając w niego jak w obrazek.
Na słowa „kochanie, kotku” i innych tego typu, które padały z jej ust w kierunku tego chłopaka, przyprawiło go o zazdrość. A to dlatego, że ona nigdy tak się do niego nie odzywała co było jak wiadomo mocno frustrujące.
Od jakiegoś czasu podejrzewał, że coś było na rzeczy, lecz nie miał dowodu aż do tej istotnej chwili. Teraz mógł być w stu procentach, pewny, że był tylko jedynie zabawką w jej rękach i tamtego chłopaka. A co za tym idzie, jeszcze mocniej bolało, bo zapewne nie miał się nigdy o tym dowiedzieć.
Chyba że gdyby ona z nim zerwała i powiedziała, że ich związek nie miał tak naprawdę sensu, to pewnie by tak nie bolało. A tym bardziej sama informacja o tym, że miała od jakiegoś czasu już kogoś innego, nie zrobiłoby by na nim żadnego wrażenia. Lecz było zupełnie inaczej i to w tym wszystkim było najgorsze, ale zaraz też powrócił do przysłuchiwania się ich dalszej rozmowie.
Chapter Text
━━ To w takim razie, gdzie idziemy? ━━ spytał po chwili, wpatrzony w nią i nie odrywając od niej wzroku, kiedy wypowiadał owe słowa.
━━ No jak to gdzie? Do tego miejsca, gdzie miałam się z nim dzisiaj spotkać, bo w sumie to jedyne miejsce w tej okolicy! ━━ odrzekła po chwili z uśmiechem wypisanym na twarzy.
━━ A nie pomyślałaś, że on nadal może tam być i czekać na ciebie? ━━ spytał po chwili ponownie, nieco rozbawiony z niewiadomego powodu.
━━ Nie sądzę, żeby już tam jeszcze siedział, nie po tylu godzinach, możemy spokojnie tam się udać! ━━ oznajmiła nie mało tym rozbawiona, zaraz również w końcu ruszając wraz z nim.
Jego smutek i dobicie przerodziło się w złość i nienawiść do niej i tej mendy, która z nią była. Miał Tsunehito ochotę podejść do nich i dać jej z liścia i zakończyć ten parszywy związek raz i na zawsze. Chwilę mu to zajęło, nim ogarnął w sobie wszystkie emocje, aby myśleć jasno i przejrzyście.
Westchnął cicho, dodając sobie otuchy, wiedząc, że jak się teraz nimi z konfrontuje, będą udawali, że było kompletnie inaczej. A on głupi nadal miał nadzieję, że będzie z nią szczęśliwy.
━━ Nie pozwolę się tak traktować?! ━━ rzekł Tsunehito do siebie, zarazem zagryzając przy tym swoje drobne, lecz powabne usta.
Usta, które zaraz potem wykręciły się w formę grymasu, o którym jak wiadomo, nie zdawał sobie zupełnie sprawy. Poprawił torbę na ramieniu, którą miał ze sobą i powoli opuścił swoją ciemną kryjówkę, jak jakiś cień. Nie przejmował się już niczym, najważniejsze dla niego było tylko to, aby mieć to wszystko już za sobą.
Miał gdzieś co powiedzą znajomi, dla niego liczyło się obecnie tylko i jedynie jego szczęście, które tak okropnie, zostało mu odebrane i zarazem podeptane. Teraz czuł się jak ostatni nic niewarty śmieć, co mu się wcale nie podobało, stąd nie miał już nic do stracenia. Dlatego mógł powiedzieć wszystko, co leżało mu na sercu.
━━ Kogo my tu mamy, proszę państwa?! ━━ warknął po chwili Tsunehito, zagradzając im radośnie drogę, którą właśnie podążali.
Ich miny na jego widok były muzyką dla jego zranionej, zdeptanej duszy, które od razu poprawiły mu humor. Uzbrojony w zabójczy uśmiech, który niejednego by powalił, spoglądał na nich, prawie wcale nie mrugając.
Nie miał zamiaru ruszyć się z tego miejsca, nawet jeżeli by tego oni chcieli i od niego wymagali. Nie po to tyle czasu wyczekiwał, aby teraz nie dostać ani jednej odpowiedzi, na nurtujące go pytania z nimi związanymi.
Miał gdzieś, że są w szoku, mógł posłuchać się tego debila i jednak poczekać z ruszeniem w tę stronę. A to dlatego, że musiał poczekać, aż do nich dotrze, co do nich powiedział.
━━ No co, zatkało was? Czy wam ktoś urwał język? ━━ spytał Tsunehito po chwili, już wcale nie ukrywając swojego rozbawienia, które maskowało jego złość i ochotę rzucenia się na nich.
A oni jak stali, tak też i stali, jakby co najmniej ujrzeli bazyliszka w jego osobie. To już zaczynało być nieco wkurzające, prawdę mówiąc, im dłużej na to patrzył. Dlatego też powoli zaczął się do nich zbliżać, machając przy tym swoją torbą tak jakby od niechcenia.
Nie wiedzieć czemu, ale im dłużej się im przyglądał, tym bardziej chciało mu się z nich śmiać. Wyglądali tak, jakby co najmniej ducha, albo inną nadnaturalną istotę zobaczyli, a nie człowieka z krwi i kości, jakim on nim był.
Z drugiej jednak strony, zastanawiał się, czy jednak dobrze postąpił, że tak nagle wyskoczył, niczym filip z konopi, co najmniej. Cóż teraz odwrotu już nie było, ale przynajmniej nie musiał się o tę dziwkę więcej martwić. Pod tym względem Tsunehito mógł odetchnąć z ulgą, ale i tak ona by tego nie zrozumiała, że ktoś taki jak ty się o nią martwił.
Chapter Text
Nawet nie przejmował się słowami swoich rodziców, a co dopiero takich jak ona, lecz który jak widać, był dla niej niczym. O czym w takiej parszywej sytuacji się dowiedział, z czego nie był zbytnio zadowolony.
━━ Myślałam, że już dawno wróciłeś do domu! ━━ jęknęła w końcu na jego widok, jego już była dziewczyna.
━━ Właśnie wracałem do domu, po tym jak do ciebie jak ostatni kretyn wydzwaniałem, od kilku godzin. Nie musisz mi się tłumaczyć, wszystko słyszałem, co mówiłaś, do tego „uroczego" debila, który tak szczelnie się do ciebie kleił. Jak chcesz wiedzieć, z nami koniec, więc nie chcę twojej mordy więcej na oczy widzieć, a co za tym idzie, zrywam z tobą! A teraz przepraszam was bardzo! ━━ oznajmił Tsunehito do nich, już wcale nie patrząc na tego blond skurwiela, który obecnie miał taką kretyńską minę, że aż mu się krew w żyłach gotowała na jego widok.
━━ ŻE CO PROSZĘ?! ━━ krzyknęła skołowana za nim, kiedy on się oddalał szybkim krokiem, jak najszybciej się dało, nie spoglądając się już na nich wcale.
━━ On cię już nie słyszy, nie ma sensu drzeć się za nim, sama słyszałaś, co powiedziała! ━━ pisnął blondyn, a jego oczy z radości błyszczały jak dwa diamenty.
━━ Kurwa! To twoja wina, że tak się o nas dowiedział! Gdybyś nie ponaglał, teraz byśmy wypoczywali na Hawajach! ━━ syknęła wkurwiona, że przez tego idiotę, straciła możliwość szybkiego się wzbogacenia.
Tsunehito udawał, że ich nie słyszy, ale doskonale słyszał, co oni jeszcze wygadywali po jego odejściu. Serce podskoczyło mu do gardła, kiedy usłyszał to, że chcieli go wykorzystać do szybkiego zarobku, ale przez tego idiotę, jej plany poszły z dymem.
Aż odwrócił się na pięcie, by na nich spojrzeć, lecz wtedy, na samym końcu ulicy, ujrzał parę czerwonych jak krew oczu, które aż przyprawiły go o dreszcze. Przez chwilę sądził, że ma zwidy, lecz po tym, jak zamrugał, dotarło do niego, że one są prawdziwe.
Musiał aż zatkać sobie usta, aby nie wrzasnąć, kiedy właściciel tych oczu z zawrotną prędkością zbliżał się w kierunku twojej byłej i jej towarzysza. Prawdę mówiąc, nie życzył im śmierci, do takich osób nie należał, ale teraz już był pewny, że te informacje, o których czytał, nie były wyssane z palca.
Na tę chwilę nie był w stanie określić, jak to coś wyglądało, ale jednego był pewny, wyglądało jak człowiek i poruszało się na dwóch nogach. Powoli jego własne nogi zaczęły się pod nim uginać. Co tylko pogarszało sprawę, bo wiedział, że musiał uciekać, aby przeżyć, tylko to się dla niego teraz liczyło.
━━ Gdybym jak ten debil na nią tyle nie czekał, pewnie już byłbym w domu... ━━ mruknął Tsunehito do siebie, pełny załamki.
Nie chciał na to patrzeć, nie chciał, jak to coś pazurami zabija jego byłą, która próbowała się bronić, a chłopaka pozbawia krwi, którą z niego wypił aż do dna. Kiedy ujrzał jego zęby, był pewny, że to musiał być wampir, nikt inny czegoś takiego by nie zrobił.
Zdawał sobie sprawę, że on będzie za chwilę jego kolejną ofiarą. Jeżeli zaraz się z tego miejsca nie ulotni, nim zorientuje się, że to wszystko on widział. Nadal nie mogąc uwierzyć własnym oczom, ponaglał swoje nogi zrobione niczym z waty, aby opuścić to miejsce zbrodni.
Teraz był pewny, że wampiry istnieją i mają się dobrze w jego świecie i tylko nieliczni byli w stanie ich pokonać, ale i oni należeli również do folkloru. Nie miał zamiaru odwracać się, czy to coś nadal tam było, czy sobie już poszło, a tym bardziej, czy nie postanowiło i jego dopaść, jako kolejną z przekąsek.
Strach, jaki nim zawładnął, był niczym w porównaniu ze trzeciorzędowymi horrorami, którymi raczył się od czasu do czasu, nie mając nic innego w telewizorze do oglądania. One przy tym co zobaczył, były kompletnie niczym, zwykłą bujdą nietrzymającą się kupy. Nic więc dziwnego, że teraz miał zupełny mętlik w głowie i nic już nie było takie same.
Chapter Text
━━ Boże, co teraz?! ━━ dodał Tsunehito do siebie, nie zwracając uwagi, że biegnie kompletnie na oślep, aby tylko najdalej od tego co widział.
Nie wspominając, o tym cholernym sapaniu i innych odgłosach, które nie miały nic wspólnego z istotami żywymi. Był pewny, że to coś ciebie zauważyło, ale z jakiś idiotycznych powodów, postanowiło jego gonić. Zamiast go od razu dopaść, jakby to coś radowało, bawiąc się z nim, niczym kot z myszą.
Gdy już miał pewność, że go już nie ma, kiedy nagle wszystko ucichło. Nim usłyszał potworne rzężenie tuż za sobą, jakby komuś gardło podcięto i co najmniej obdzierano żywcem ze skóry. Odwrócił się i ujrzał mężczyznę ubranego na czarno, z długimi włosami i kapeluszem na głowie.
Na nosie zaś miał okulary przeciwsłoneczne, co było poniekąd dziwne, zważywszy, że to była już noc, a nie dzień. Nie wiedzieć czemu, nie mógł oderwać od niego wzroku, nieważne jakby próbował. Jakby nie patrzeć, gdyby nie on, pewnie już byłby teraz martwy, chociaż nie był pewna, czy to on był jego wybawicielem.
Po chwili ich spojrzenia spotkały się, a serce w jego piersi ponownie podskoczyło mu do gardła. Przez te ciemne okulary, mógł Tsunehito dostrzec te same złowrogie oczy, które widział chwilę temu. A jeszcze minutę temu, chciał mu podziękować za ratunek, ale teraz już nie był co do tego pewny, czy powinien mu za niego dziękować.
Resztki tego czegoś, co go ścigało, leżało pod jego stopami, czyli jednak załatwił go tylko po co? Po to, aby on zamiast niego go dopadł? Tego było już za wiele! Nie miał zamiaru być obiadem, kolacją, dla walczących między sobą o pożywienie, Wampirów. Sam nawet był w szoku, że o czymś takim jak te słowa pomyślał, a bardziej, że przemknęły one przez jego skołowany umysł.
━━ Nie zabijaj mnie! Nie chcę umierać! ━━ pisnął Tsunehito na cały regulator, kiedy on się do niego bezszelestnie zbliżał.
On tylko przyśpieszył kroku, nic nie robiąc sobie z wypowiedzianych przez niego słów, tak jakby one nie istniały, a co gorsza, ich nie rozumiał. Jednak w jego zachowaniu, było coś dziwnego, czego nie była w stanie odgadnąć.
Jego strach, który do jeszcze tej chwili mu towarzyszył, tak jakby wyparował. A on czuł się coraz bardziej zmęczony, mając zamiar odlecieć do krainy snów. Nie mógł na to pozwolić, musiał Tsunehito jak najszybciej od niego uciec.
Nie ważne czy się pomylił, czy jednak się nie pomylił, co do niego. Jego oddech z każdą chwilą stawał się coraz cięższy i nierówny, jakby właśnie próbował dokonać rzeczy niemożliwej. A jego organizm postanowił odmówić mu posłuszeństwa.
Jego nogi z każdym krokiem wykonanym przez niego, coraz bardziej stawały się cięższe i cięższe. Pot spływał mu po twarzy, rozmazując jego misternie wykonany makijaż, chociaż sądził, że jest on wodoodporny. Zmęczenie coraz bardziej dawało mu swe znaki, a on nadal go doganiał.
Coraz bardziej tracił wiarę w to, że w końcu zostawi go w spokoju i przestanie go gonić. Jak bardzo się mylił pod tym względem! Nadal nie mógł pojąć, co on od niego chce i to było w tym wszystkim najgorsze. Bo na pewno nie chciał zrobić tego, co tamten zrobił z tą dwójką, z którą jeszcze parę minut temu rozmawiał.
Nadal miał ich twarze przed oczami, a w jego głowie dźwięczały ostatnie ich słowa, przed ich niechybną śmiercią z rąk tego, który w ich mniemaniu nie istniał. Czego nigdy by nie przypuszczał, że będzie tego świadkiem.
Nawet gdyby to zgłosił na policję i tak nikt by nikt mu nie uwierzył. A w najgorszym wypadku, oskarżyliby go o zamordowanie ich w zimną krwią. Do tego przez wiele lat, próbowaliby dowiedzieć się, czego użył do upuszczenia krwi z dziewczyny i chłopaka i gdzie ona się podziała.
A to przecież było niedorzeczne w jego przypadku, a tym bardziej po jakie licho, byłaby mu ta krew potrzebna? W końcu i tak bez braku dowodów zamknęliby go za kratkami, bo nie mieliby innego podejrzanego i byłby pies pogrzebany. Nie mówiąc, że pewnie połączyliby go z innymi tajemniczymi morderstwami, z jakimi się spotykali od dłuższego czasu.
Chapter Text
Na samą myśl, robiło mu się zimno i niedobrze zarazem. Nikt by mu nie uwierzył, że jest niewinny. Chyba że jakiś psychiatra, który by pewnie stwierdził, że jest niepoczytalny. Co było bardzo prawdopodobne, bo nikt przy zdrowych zmysłach by nie uwierzył.
━━ Przestań uciekać, na litość boską! ━━ znikąd usłyszał głęboki męski głos, który porządnie był zirytowany.
Z powodu tego, że ten głos pojawił się tak nagle, aż przystanął z wrażenia w półkroku, kompletnie zszokowany. Odwrócił się na pięcie i stanął Tsunehito prawie twarzą w twarz z nim, że aż tchu mu zabrakło. Spoglądał na niego zrezygnowany, nie rozumiejąc, o co mu właściwie chodzi.
Tym bardziej, że jak wiadomo, wampirom nie można było ufać. Chociaż z jego tonu głosu wywnioskował, że od samego początku nie miał złych zamiarów co do niego. Jednak to nie znaczyło, że miał zamiar mu zaufać.
Nie po tym co wcześniej zobaczył, tego był w stu procentach, pewny. W końcu zaczął się cofać, ale powoli, nie mogąc pozwolić, aby strach na nowo w nim zagościł.
━━ A co niby miałbym robić? Czekać na to, abym skończył tak jak tamci? ━━ spytał Tsunehito, już nieco zirytowany tym jego zachowaniem.
Wyglądało to tak, jakby kompletnie nie rozumiał, że nie chciał mieć z nim nic wspólnego, ale widać należał do tych osobników, którym trudniej zrozumieć, aby dali ci spokój. Teraz jedynie stał na tym wygwizdowu, czekając, aby on ładnie się do niego odezwał.
W życiu jednak nie przypuszczał Tsunehito, że będzie teraz rozmawiał. Ot, tak sobie z Wampirem, który zamiast go zabić, to go uratował. A potem nie miał zamiaru, wyjaśnić czego chciał on od niego. Cisza zapadła, niczym makiem zasiał.
Uporczywie wpatrywał się w niego, nie mogąc już wytrzymać tej napiętej atmosfery. Przez co powoli zaczynało mu się robić słabo i jeszcze chwila i upadnie na kostkę brukową. A tego jak najbardziej by nie chciał, bo to nieuniknione.
━━ To, po kiego bym cię ratował w takim razie? Gdybym był taki jak tamten? ━━ spytał po chwili Asagi, że słyszalną ironią w tonie głosu, zarazem w końcu przerywając tę niezręczną ciszę, jaka się między nimi utworzyła.
━━ A skąd mogę wiedzieć?! Dla mnie każdy z was jest niebezpieczny! ━━ pisnął po chwili Tsunehito, robiąc zarazem krok do tyłu.
Bo taka jednak była prawda i nic na to poradzić już nie mógł. Teraz jedynie marzył o tym, aby znaleźć się w swoim ukochanym domu. Jednak do tego, trochę czasu miało minąć.
━━ Zdaję sobie z tego sprawę, że mi nie wierzysz, ale nie wszystkie wampiry są takie jak tamten! ━━ próbował Asagi wyjaśnić to, jak bardzo bordowo włosy się pod tym względem mylił.
Zarazem robiąc krok do przodu, aby zmniejszyć dystans między nimi. Na ten widok, Tsunehito zrobił kolejny krok do tyłu, bo nie miał zamiaru, aby on się do niego zbliżył. Serce waliło mu jak opętane i powoli robiło mu się ciemno przed oczami.
Jeszcze chwila i zaraz mu ono wyskoczy z piersi, ale z drugiej strony zaczął mieć dziwną nim fascynację. Przez co, walczyły w nim dwie sprzeczne strony. Jedna chciała, aby się do niego zbliżył, a druga, aby jak najszybciej od niego uciec.
Stąd też utknął w mentalnym rozdarciu i za nic w świecie nie mógł podjąć decyzji. Tym bardziej że powoli zaczął zdawać sobie sprawę z tego Tsunehito, że od dłuższego czasu ktoś go obserwował. Kiedy zdał sobie sprawę z tego faktu, aż mu się słabo zrobiło.
━━ Ta, a już ci uwierzę na słowo! ━━ warknął po chwili Tsunehito nie mając nie mając zamiaru dalej uwierzyć mu na słowo.
Chapter Text
A to dlatego, że z takimi jak on nic nie było wiadome. Z każdą chwilą robiło się coraz później, a on nadal sterczał na dworze, użerając się z wampirem. Jeszcze wczoraj zaśmiałby się w twarz, gdyby ktoś mu powiedział o wampirach.
━━ Uwierz mi, nie zrobię Ci krzywdy! Wszystko w porządku? ━━ ponowił swoje słowa Asagi, nim zauważył, że jego rozmówca zaczął dziwnie się zachowywać.
━━ Tak, wszystko jest w porządku i daj mi w końcu spokój! Udam, że niczego nie zauważyłem! Na mnie już czas! ━━ odparł stanowczo Tsunehito, na to co on powiedział i postanowił odwrócić się na pięcie i dać nogę.
Chociaż doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie było mowy, aby przed nim uciekł. Tak panicznie się bał, że nie kontrolował tego, co mówił. Nie wspominając o tym, że dłonie ze strachu miał niczym jak z durnej zamrażarki i ledwo mógł palcami poruszać, co nie było związane z pogodą na dworze.
Upiorna atmosfera tylko pogarszała sprawę, że nie potrafił myśleć logicznie. Gdyby nie fakt, że miał styczność z wampirem, to pewnie by myślał, że za chwilę jakiś upiór z ciemności wyskoczy.
Miał ochotę odwrócić się na pięcie, ale nie mógł tego zrobić, bo nogi kompletnie zaczęły odmawiać mu posłuszeństwa. Co było bardzo zrozumiałe, zważywszy na to co doświadczył.
━━ Cholera jasna‽ ━━ pomyślał po chwili Tsunehito, któremu nie odpowiadało to, że nie mógł się ruszyć, a im bardziej nie mógł się ze strachu ruszyć, tym bardziej tamten, którego imienia nawet nie znał, się do niego zbliżał.
━━ Przecież widzę, że nie jest wszystko z tobą dobrze! Pozwól, że Ci pomogę... ━━ nie dokończył Asagi swojej odpowiedzi, ponieważ w tym czasie jego rozmówca zaczął osuwać się na ziemię.
Tsunehito miał już wszystko w szerokim poważaniu i już nie zwracał uwagi na to, jak i gdzie straci przytomność. Po prostu już nie był w stanie walczyć z ciemnością, jaka zaczynała go ogarniać. Jeszcze wcześniej zapewne by z nią walczył, ale teraz już było wszystko mu jedno.
A to dlatego, że i tak doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że tamten i tak nie odpuści. Resztkami przytomności ujrzał, jak on się do niego zbliża i go łapie, aby nie upadł. Kiedy poczuł, jak wpada w jego objęcia, poczuł nie wiadomo dlaczego, ale ulgę.
Powoli zaczynało do niego docierać, że gdyby był taki sam, jak tamten to już by dawno nie żył. A nie patyczkował się z nim słownie, jak to do tej chwili robił. Ciemność zupełnie go ogarnęła i niczego już nie widział, ani tym bardziej odczuwał.
Chociaż tak naprawdę walczył z tym, aby nie odpłynąć do zupełnej ciemności, ale to było od niego o wiele silniejsze. Im bardziej próbował z tym walczyć, tym bardziej ciemność go pochłaniała i nie miała zamiaru go ze swoich sideł wypuścić.
W końcu jednak Tsunehito postanowił więcej z nią nie walczyć, bo doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że i tak z nią pod tym względem nie wygra. Co nie znaczyło, że ot, tak miał się jej poddać, bez jakiejkolwiek walki, tego był w stu procentach, pewny. Pozostała jedynie tylko błoga cisza, której nie chciał, aby jak najszybciej się ona zakończyła.
***
Asagi tylko westchnął na widok tego, co się przed chwilą wydarzyło. Nie spodziewał się tego, że on w taki sposób na jego widok zareaguje. Nie wspominając o tym, że kompletnie go nie poznał, bo tak bardzo był przerażony tym, co przed chwilą zobaczył i doświadczył.
Tak czy inaczej, nic już na to poradzić nie mógł i pozostało mu wziąć go na ręce i zabrać do siebie. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że dużo będzie musiał mu wyjaśnić, ale to musiało poczekać, aż się biedak obudzi. Odkąd Tsunehito dołączył do jego zespołu, wyczuwał, że nie jest on jak inni śmiertelnicy.
Chapter Text
Ostro musiał się powstrzymywać, aby nie zatopić w jego szyi swoje wampirze kły. Czego jak wiadomo, nie mógł zrobić, bez jego zgody co nie znaczyło, że mógł pozwolić, aby ktoś inny zatopił w nim swoje kły. Dlatego też jedyne co mu pozostało na tamten czas, to chronić go z ukrycia. Jego krew za bardzo była apetyczna, aby ją ot, tak wypuścił ze swoich rąk.
━━ I na co mi było chronienie go z ukrycia? Przecież mogłem domyślić się, że wcześniej czy później i tak taka sytuacja będzie miała miejsce... ━━ pomyślał po chwili Asagi, tuż po tym jak opuszczał miejsce, w którym aktualnie się znajdował wraz z Tsunehito.
Jednak było już za późno i nic na to poradzić już nie mógł i pozostało mu iść do przodu. Po raz ostatni upewnił się, czy niczego nie przeoczył, bo jeszcze tego by mu brakowało, aby ktoś mu zza pleców wyskoczył. Na całe szczęście do niczego takiego nie doszło i bez problemu dotarł do swojego mieszkania z nieprzyjemnym bordowo włosym.
Kiedy dotarł z nim do domu, ostrożnie otworzył drzwi od mieszkania i wszedł do środka. Zamknął za sobą drzwi i skierował się w stronę swojej sypialni, aby położyć nieprzytomnego Tsunehito na swoim łóżku. Dopiero wtedy wrócił, aby zamknąć drzwi na zasuwki i ciężko westchnął.
Powoli wrócił do swojej sypialni i ostrożnie pozbył się za pomocą magii wierzchniego okrycia i torby, nie wspominając o butach. Wtedy mógł dopiero go przykryć kołdrą i skierować się w stronę kuchni. Musiał coś wrzucić na ruszt, aby nie zrobić krzywdy nieprzytomnemu bordowo włosego.
Sam też pozbył się wierzchniego okrycia i zmienił buty na kapcie i zdjął okulary przeciwsłoneczne, które nie były mu potrzebne i odłożył na swoje miejsce. Skierował się w końcu do kuchni i zapalił w niej światło.
Jednak nie znaczyło, że od razu zajrzał do lodówki. Z przyzwyczajenia umył ręce i wytarł je w pobliskiej ręcznik. Dopiero wtedy skierował się w stronę lodówki, wyjął z niej paczkę ze świeżą krwią i ruszył w kierunku mikrofalówki.
Nie miał zamiaru Asagi pić zimnej krwi, bo wtedy ona traci swój smak, plus była jesień, a nie lato. A co za tym idzie, pozostało mu jedynie ją podgrzać, czego zbytnio nie lubił. Jednak innego wyboru, jak ten, jak wiadomo, nie miał.
━━ Teraz już odwrotu nie mam... ━━ mruknął pod nosem Asagi podczas tego jak wsadzał paczkę z krwią do mikrofalówki i ustawiał odpowiedni czas podgrzewania.
Oparł się o blat kuchenny i czekał, aż się ona podgrzeje, patrząc pustym wzrokiem przed siebie. Przez dłuższą chwilę kompletnie milczał, jakby nasłuchiwał czy bordowo włosy się przypadkiem nie obudził. Prawdę mówiąc, nie miał zielonego pojęcia, ile minie czasu, nim się on obudzi.
***
Tsunehito w tym czasie powoli sen zaczął go opuszczać i powoli zaczął się budzić. Nie bardzo rozumiejąc, gdzie się aktualnie znajdował, co nie napawało go zbytnio optymizmem. A znajdował się w nieznanym mu pomieszczeniu, który nie był ani jego sypialnią, ale nie pamiętał, aby udało mu się dotrzeć do jakiegokolwiek motelu.
Nawet jeśli Tsunehito by się udało tego dokonać, to i tak by nie znalazł żadnego pokoju o takiej porze tego był w stu procentach, pewny. W takim razie, gdzie się aktualnie znajdowały? To było dobre pytanie, jakie aktualnie sam sobie zadał.
Ostrożnie podniósł się do góry, aby lepiej móc się rozejrzeć po pomieszczeniu. Dopiero wtedy włosy stanęły mu na całym ciele, a serce podeszło mu do gardła. Im bardziej się przyglądał, tym coraz bardziej był pewny, że to nie był ani hotel, ani tym bardziej motel. Przez chwilę miał wrażenie, że znajdował się w jakimś muzeum, co było według niego niedorzeczne.
W muzeum nie powinno się spać, więc gdzie się on w takim razie znajdował? Sam wystrój przypominał z rodu gotyckiego z motywem wampirzym. Kiedy tylko przez głowę przebiegło mu słowo "wampirzym", aż mało nie sturlał się z łóżka na podłogę.
Chapter Text
━━ Obym się mylił, ale z drugiej strony gdyby to była prawda to, czemu nadal żyję? ━━ spytał po chwili Tsunehito, zaraz też ściągając z siebie kołdrę, którą pieczołowicie był okryty.
Miał kompletny mętlik w głowie i niczego już nie mógł być pewny. To naprawdę doprowadzało go do obłędu, ale wiedział, że samym siedzeniem niczego nie zrobi. Tym bardziej że nie wiedział, czy osobą, która go zapewne gdzieś zabrała, był ten, z którym rozmawiał, nim stracił przytomność. I tak cud, że tyle czasu wytrzymał zważywszy na to czego wtedy doświadczył. Był tak przerażony, że nie miał zamiaru ufać temu co do niego tamten mówił.
━━ Mam dziwne wrażenie, że już skądś mojego wybawcę znam, ale nie wiem skąd... ━━ mruknął pod nosem Tsunehito, tuż po tym jak zsunął w końcu nogi na zimną podłogę.
Jednak pod tym względem nie mógł sobie przypomnieć skąd, co mocno go irytowało. Jednakże nic na to na tę chwilę poradzić nie mógł i musiał się pod tym względem na tę chwilę pogodzić. Dlatego też pozostało mu jedynie czekać, aż tego on dokona, bo sam budzić go nie chciał.
***
Mało Asagi nie podskoczył do góry, kiedy usłyszał dziwny dźwięk i dopiero po paru dobrych chwilach dotarło do niego, że należał on do mikrofalówki.
━━ Coraz gorzej ze mną, że się głupiego mikrofali przestraszyłem! ━━ mruknął pod nosem Asagi, zaraz też otwierając od niej drzwiczki.
Tak jakby nagle stał się jakimś strachajłem, czy co w tym deseniu. Westchnął ciężko i ostrożnie wyjął to, co znajdowało się w środku urządzenia. Ostrożnie przełożył torebkę z krwią na talerzyk, który wcześniej wyciągnął z szafki.
Dopiero wtedy mógł na spokojnie wyciągnąć wysoką szklankę z uchem, aby móc przelać jej zawartość do niej. W trakcie tego bił się okropnie z myślami, bo bał się wyjawić to, co do Tsunehito czuł. Nigdy jak dotąd nie miał problemów pod tym względem, ale teraz było zupełnie inaczej.
Z jednej strony chciał mu wyjawić, to co do niego czuje, lecz z drugiej strony bał się, że go odrzuci z powodu bycia krwiopijcą. Znowu potężnie westchnął i ulokował swój wzrok na szklance, gdzie już przelał do niej zawartość torebki.
Pustą torebkę bez problemu wyrzucił do odpowiedniego kubełka na śmieci, który znajdował się w szafce. Dopiero wtedy mógł wziąć do ręki ową szklankę i udać się w stronę kuchennego stołu. Ostrożnie postawił ją na stole i odsunął Asagi krzesło, aby móc na nim usiąść.
━━ Skreeech...!!!
Dało się usłyszeć przeraźliwy odgłos, którego czarnowłosy nie planował kiedy odsuwał krzesło.
━━ Cholera, aby tylko go to nie obudziło‽ ━━ syknął cicho Asagi, mając nadzieję, że ten hałas go nie obudzi.
Tuż po tym jak usiadł na krześle i ostrożnie przysunął się do stołu, zaczął nasłuchiwać czy niczego nie słyszy. Mijały minuty, ale nie usłyszał żadnego ruchu od strony jego sypialni, co znaczyło, że Tsunehito dalej sobie spał. Gdyby był śmiertelnikiem, zapewne już by dostał z tego powodu zawału, ale jak wiadomo Asagi nie był śmiertelnikiem, a wampirem więc to go ominęło.
Popijał ze szklanki czerwoną ciecz, która przypominała wyglądem czerwone wino, ale nią nie było. Siedział na tym krześle, niczym jak na jakiś szpilkach, bo w każdej chwili tamten mógł się przebudzić. Nawet nie zauważył, kiedy wysączył całą zawartość szklanki, którą sobie przyniósł i że zrezygnowaniem odstawił ją na stół.
Przez krótką chwilę przyglądał się jej, jakby pierwszy raz ją na oczy widział. W końcu jednak odsunął się ostrożnie od stołu, aby nie narobić hałasu jak wcześniej. Dopiero wtedy wstał z krzesła i wziął szklankę, aby udać do zlewu, by umyć szklankę.
Chapter Text
Cisza, jaka panowała w całym domu, mogła przyprawiać o mocniejsze bicie serca. Każdy dźwięk był niesamowicie słyszalny, przez co niczego nie można było pominąć. Dlatego nie było mowy, aby pominął fakt, że Tsunehito się przebudził.
A na to jak na razie się nie zapowiadało i mógł na spokojnie ustalić sobie, co mu powie kiedy się obudzi. Westchnął tylko ciężko i wolnym krokiem opuścił kuchnię, nim to zrobił, zgasił światło w niej. Przez chwilę miał wrażenie, że coś zauważył, ale po chwili machnął na to ręką.
Kiedy już chciał ten fakt skomentować, dotarł do miejsca, które musiało być kuchnią. Im bardziej się Tsunehito zbliżał, tym zapach robił się intensywniejszy. Co znaczyło, że był na dobrej drodze i jego nos go nie zawiódł.
Jednakże na chwilę zatrzymał się, bo usłyszał, że ktoś się po niej krząta i podśpiewuje. Serce mało mu nie wyskoczyło z piersi, kiedy powoli zdawał sobie sprawę z tego, że dobrze znał głos, który aktualnie słyszał. Chociaż przez tę chwilę nie był w stanie go rozpoznać.
━━ Nie, to niemożliwe... ━━ mruczał pod nosem Tsunehito, mając nadzieję, że jego uszy robiły mu psikusa.
A im dłużej słuchał, tym bardziej był pewny, że należał on do kogo innego jak do samego Asagi'ego. Co jeszcze bardziej go skonfundowało i nie wiedział, co ma o tym wszystkim myśleć. Miał kompletny mętlik w głowie, który z każdą chwilą coraz bardziej się powiększał. A co za tym idzie, nie miał już bladego pojęcia, co miał o tym wszystkim myśleć.
━━ Na co czekasz? Przecież cię nie zjem! Śniadanie, prawie już jest gotowe! ━━ usłyszał po chwili Tsunehito, przez co mało się z wrażenia nie wywalił.
Wyglądało to tak, jakby doskonale wiedział, gdzie on aktualnie się znajdował. Teraz już na serio nie miał innego wyboru jak wychynąć głowę zza winkla i zajrzeć do środka. Tak też i po chwili zrobił, aby upewnić się, czy jego zmysły nie robiły go w konia.
Przez co, mało się nie wywalił kiedy ujrzał czarnowłosego ubranego w uroczy fartuszek, który za cholerę mu nie pasował. Nic więc dziwnego, że Tsunehito nie był w stanie wydobyć z siebie ani jednego słowa.
Stał jak spetryfikowany i nic na to poradzić nie mógł, bo tak zszokowany był. A to dlatego, że jego przypuszczenia aktualnie się sprawdziło, co wcale nie było mu na rękę. Jednak nic na to poradzić już nie mógł i pozostało mu jedynie iść do przodu.
━━ No co tak stoisz, jakbyś kij połknął? ━━ spytał po chwili Asagi, zaraz też skupiając swój wzrok na bordowo włosym, nie bardzo rozumiejąc, o co mu chodzi i powoli przez to tracąc cierpliwość.
━━ W-wybacz, nie spodziewałem się ciebie ujrzeć to dlatego... A tak na marginesie gdzie znajduje się łazienka? ━━ w końcu udało się Tsunehito odpowiedzieć na jego pytania.
Chociaż głos nieco mu drżał, kiedy wypowiadał owe słowa czego, jak wiadomo, nie planował. A wszystko spotęgowało kiedy jego wzrok z jego spotkał się, przyprawiając go mocniejsze bicie serca. Teraz pozostało mu tylko poczekać, aż usłyszy odpowiedź z jego ust, które bardzo obecnie były dla niego ważne. Tym bardziej, że i tak doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że i tak musiał się do niego odezwać.
━━ Kiedy dążyłeś do kuchni, to aktualnie ją mijałeś i jest ona po lewej stronie! ━━ odparł jakby nigdy nic Asagi, który przewidywał, że oto zapyta, a Tsunehito odetchnął z ulgą, kiedy usłyszał, gdzie znajdowała się łazienka.
━━ W takim razie, zaraz do ciebie wrócę, tylko załatwię swoje fizjologiczne potrzeby! ━━ pisnął po chwili niekontrolowanie Tsunehito, podczas tego jak odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunku łazienki.
Bo co innego miał zrobić, jak najszybciej się tam dostać? I tak stracił wiele czasu, próbując dociec, gdzie się aktualnie znajdował i do kogo to miejsce należało. Asagi jakby nigdy nic, przygotowywał śniadanie dla swojego gościa. Nim zdał sobie sprawę z tego, że powinien przygotować mu ciuchy na zmianę, bo jakby nie było miał on garderobę z wczoraj.
Chapter Text
━━ Że też o tym nie pomyślałem! Najwyżej dam mu jakieś moje ciuchy, nim to, co miał na sobie nie wyschnie! ━━ mruknął pod nosem Asagi, zdając sobie sprawę z tego, że nie było mowy, aby go w takim wydaniu wypuścił z jego domu.
Ledwo o tym pomyślał, usłyszał ruch, który wskazywał na to, że jego gość aktualnie się przebudził. I zapewne zastanawiał się jakim cudem znalazł się w tym dziwnym miejscu. Na co wcale mu się nie dziwił, bo zabrał go do siebie kiedy był zupełnie nieprzytomny.
Nie miał zamiaru go popędzać, dlatego też spokojnie czekał, aż w końcu sam postanowi zajrzeć do środka. Nic więc dziwnego, że koniec końców odezwał się, aby się przełamał i wszedł do środka. Wcale się nie dziwił, że zapytał się o to gdzie znajdowała się łazienka.
Asagi tylko lekko się uśmiechnął na ten widok, ale niczego nie powiedział. A to dlatego, że był zajęty kończeniem przygotowywania śniadania dla Tsunehito. Między czasie odgrzewając sobie coś do jedzenia dla samego siebie, aby nie spoglądał na niego jak na ofiarę.
Chcąc nie chcąc, w końcu i tak musiał opuścić łazienkę, bo przecież nie mógł zostać w niej do końca swoich dni. Nie podobało mu się to wcale, ale innego wyboru jednak już nie miał. A co za tym idzie, pozostało jakoś to przetrwać, ale i to nie było pewne.
Westchnął tylko ciężko i otworzył drzwi od łazienki i ją opuścił, zamykając za sobą drzwi do niej, aby po chwili zgasić pałace się w niej światło. Nawet nie zauważył kiedy dotarł z powrotem do kuchni, gdzie na niego czekał czarnowłosy.
Nim jednak do niej wszedł, usłyszał jak tamten, wypowiadał parę słów do siebie, jakby przewidywał, co miało za chwilę się wydarzyć. Już Tsunehito miał się odezwać, ale wówczas kompletnie zamarł w pół kroku. A to dlatego, że ujrzał nie kogo innego jak samego Asagi'ego, który jakby nigdy nic sączył czerwoną ciecz z kubka.
Asagi tak był pochłonięty swoimi myślami, że chwilę mu zajęło, nim dotarło do niego, że bordowo włosy się mu mocno przygląda. A przyglądał się tak, jakby nie dowierzał własnym oczom i musiał się upewnić czy mu na głowę nie padło.
━━ Czyżbym miał coś na twarzy, czy co‽ ━━ spytał po chwili Asagi, podnosząc wzrok znad kubka i spoglądając się w stronę Tsunehito.
━━ C-co? ━━ wydukał po chwili Tsunehito, lekko skołowany, bo jego myśli gdzieś daleko popłynęły, stąd odezwał się tak, a nie inaczej i nic na to poradzić nie mógł nie ważne, z której strony na to by spoglądał.
━━ Pytałem się, czy mam coś na twarzy, że tak mi się przyglądasz? ━━ ponowił swoje pytanie Asagi, nie robiąc sobie nic z reakcji Tsunehito, a to dlatego, że nie było sensu tego robić, bo podejrzewał, dlaczego robił tak, a nie inaczej.
━━ A... Nic... Po prostu się zamyśliłem! ━━ odparł po chwili Tsunehito, nie mając zamiaru wyjawić tego, dlaczego mu się tak mocno przyglądał.
Chociaż zdawał sobie sprawę z tego, że Asagi mógł mu wcale pod tym względem nie uwierzyć. Co nie znaczyło, że Tsunehito nie postanowił spróbować, bo bez tego nie mógł być pewny czy mu się uda. Asagi tylko westchnął na dźwięk, wypowiedzianych przez Tsunehito słów, których jak wiadomo, się spodziewał. Prawdę mówiąc, poniekąd podejrzewał czemu mu się on tak przyglądał ale jeśli nie chciał mu tego wyjawić, nie było sensu tego z niego na siłę wyciągać.
━━ Jeśli tak uważasz, nie ma sprawy. A teraz usiądź i zjedz śniadanie, a ja w tym czasie przygotuję Ci ubranie na zmianę. Dopóki ci ciuchy nie wyschną, nigdzie cię nie wypuszczę! ━━ oznajmił po chwili Asagi, podczas tego jak podnosił się z krzesła, na którym chwilę temu siedział, a Tsunehito przez chwilę miał wrażenie, że się przesłyszał, bo nie było mowy, aby on chciał mu ciuchy na zmianę przygotować.
━━ J-jasne, nie ma problemu! ━━ odparł po chwili Tsunehito, mało zarazem nie gryząc się w język kiedy wypowiadał owe słowa.
Chapter Text
Z drugiej jednak strony, nie wstawałby od stołu tego był w stu procentach, pewny. Jednak nie usłyszał odpowiedzi ze strony Asagi'ego, który już dawno udał się do swojej sypialni, aby poszukać jakichś ciuchów dla niego. W tym momencie bordowo włosy zrobił się czerwony po same czubki uszu.
Na całe jego szczęście Asagi w porę opuścił kuchnię i tego nie zauważył, co było mu zupełnie na rękę. Bo wówczas trudno by mu było się z tego wykaraskać, czego jak wiadomo, chciałby jak najbardziej uniknąć. A teraz stał przed suto zastawionym jedzeniem stołem kuchennym, gdzie znajdowało się prawie wszystko, co mogło nadawać się na śniadanie.
━━ Czy on postradał zmysły, myśląc, że ja to wszystko zjem‽ ━━ mruknął pod nosem Tsunehito.
Zaraz też kierując się w stronę stołu i odsuwając drugie krzesło, aby na nim usiąść. Po dłuższej chwili zdał sobie sprawę z tego, że pewnie tyle tego było, bo Asagi nie wiedział, co on lubił. Westchnął tylko cicho i powoli zaczął zabierać się za jedzenie śniadania. Prawdę mówiąc, konał totalnie z głodu i cieszył się na tę ilość jedzenia.
━━ Całe szczęście, że Asagi to wampir, a nie wilkołak... ━━ mruknął pod nosem Tsunehito, zaraz też nalewając sobie świeżej kawy.
Ostatnie co jadł, bo to, co było w tej parszywe kawiarni czy tam restauracji. Po tym już niczego nie pił, a co dopiero jadł, ale co ma na to poradzić, kiedy później doświadczył czegoś z rodu fantastyki? Pokręcił po chwili głową, odrzucając tamte wspomnienia jak najdalej od siebie.
A to dlatego, że jeśli zacznie nad tym myśleć, to nie będzie w stanie niczego wrzucić na ruszt. Dlatego też skupił się na tym, co miał przed sobą a o całej reszcie pomyśli później. I fakt, że dzisiaj nie miał nigdzie się wybierać, było mu jak najbardziej na rękę. Chociaż z drugiej strony, przebywanie w jednym miejscu z wampirem nie było dobrym pomysłem.
Jednak, gdyby miał go zabić, to by przecież teraz nie jadłby śniadania, prawda? Nie wspominając o tym, że należał do zespołu, którego liderem był wampir, co jeszcze bardziej było niedorzeczne. Tak naprawdę, Tsunehito miał kompletny mętlik w głowie i nie wiedział, co ma już o tym wszystkim myśleć.
━━ Będzie, co będzie i tak odwrotu już nie mam... ━━ dodał po chwili Tsunehito, tuż po tym jak skończył jeść jajecznicę na boczku i popijał ją kawą, a zagryzał chlebem z masłem.
Bo taka niestety była prawda i nic na to poradzić już nie mógł, nie ważne, z której strony by na to spojrzał. Tak też, pozostało mu tylko poczekać na to, co wymyśli Asagi, na co wpływu jak wiadomo, nie miał. Do czasu, kiedy ponownie zdał sobie Tsunehito sprawę, że i tak było źle.
A to dlatego, że jeśli nie stałby się wilkołakiem, to aktualnie mógłby stać się wampirem. Bo w każdej chwili Asagi mógł go przecież zmienić w wampira, a tego jak wiadomo, bordowo włosy by nie chciał! Nic więc dziwnego, że krew ponownie zaczęła mu szybciej krążyć w żyłach.
Nie wspominając o tym, że powoli zaczął myśleć, jak się z tej sytuacji, w jakiej obecnie się znajdował wybrnąć. Z drugiej jednak strony, lepsze byłoby to, niż śmierć z rąk tamtego krwiopijcy. Nie wspominając o tym, że dalej miał mieszane uczucia, pod względem samego Asagi'ego.
Dopiero po tym, co jego dziewczyna mu zrobiła, zdał sobie sprawę z tego, że tak naprawdę jej nie kochał. Był z nią, bo tak jego rodzice mu kazali i nie miał możliwości tego zmienić. Teraz nie było mowy, aby pozwolił im szukać mu kolejnej dziewczyny, tego był w stu procentach, pewny!
Tym bardziej że od samego początku, nic do niej nie czuł, bo kobiety od dawna go nie interesowały. Jednakże, z powodu tego, że wolał im o jego orientacji nie mówić, musiał znosić tamtą kobietę. Początkowo myślał, że na serio się w niej zakochał, ale po tym co się stało, był pewny, że to nie w niej się zakochał.
A zakochał się w nikim innym, jak w samym Asagi'm. O czym dopiero teraz tak naprawdę zdał sobie sprawę. Nawet po tym jak poznał o nim prawdę, to uczucie, jakim go darzył, się nie zmieniło.
Yaroslava400 on Chapter 1 Mon 08 Sep 2025 11:28AM UTC
Comment Actions